The Moose Do America (South!)

Nasze tułaczki po Ameryce od jej południowej strony / Our American dream... well our southern American dream ;)

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Anywhere in South America

wtorek, grudnia 27, 2005

Zobaczyc Bogote i kojfnac / To see Bogota and snuff it

Kolejne przygody w Bogocie. Chcielismy dzis kupic nowa karte prepaid w miejsce tej, ktora byla w skradzionym telefonie Asi. Nie tak prosto, pane Havranek. Najpierw trzeba zglosic kradziez operatorowi, potem policji, a na koncu isc znow do operatora. Wtedy dostaniemy nowa karte z tym samym numerem. Zapomnialem dodac, ze podczas kazdego kupna takiej karty pokazuje sie telefon i jego IMEI jest spisywany w umowie prepaid. Wtedy karta dziala tylko w tym aparacie. Bezpieczenstwo ma swoje wymagania Cena jest paranoja. A wiec podczas finalnej wizyty u operatora juz juz... mamy dostac karte ale pokazujemy telefon... “O zgrozo! Przeciez ten model Nokii nie ma u nas homologacji! Nie mozemy wam sprzedac karty!!!” A wiec Siemens Asiny mial homo a moj nie ma. Super. Zostalismy bez karty. A wiec dalej Idea, przychodzace za 8 zl/min i wychodzace za 11. Coz, smsy to jest to.
Bardzo ciekawy jest w Kolumbii system ulic. Oprocz najstarszych, nie maja nazw, ale numery, czyli jak w USA, a wiec sa calles i carreras (opowiedniki powiedzmy ulic i alej). Ale na tym nie koniec. Typowy adres zapisuje sie tak: Calle 11 6-39. Oznacza to ni mniej ni wiecej to, ze gosc mieszka na ul. 11, najblizsza przecznica to Al. 6 a jego dom jest oddalony od tej przecznicy o ok. 39 m. Proste i genialne. Kodow pòcztowych brak, sa zbedne. Numery domow takze. Japonczycy mogliby sie wiele nauczyc...
Dzis sie nacialem i do frytek pociagnalem sobie z zoltej buteleczki, ktora u nas zwykle oznacza musztarde lub majonez. Tutaj nie. Owszem w czerwonej stoi keczup, ale w zoltej – wyborny miodzik. Nowe doznania kulinarne gwarantowane.
W calej Kolumbii brak pocztowek. Sa tylko w wyspecjalizowanych punktach z pamiatkami i zwykle pamietaja jeszcze czasy Gierka, ORWO itp. Teraz juz wiem dlaczego. Otoz ile kosztuje wysylka paczki na nastepny dzien (to najwolniejsza opcja) w ramach Kolumbii? Ano kosztuje 10 zl. A ile kosztuje wyslanie pocztowki (niewazne krajowej czy zagranicznej)? 8 zl. A wiec lepiej wyslac kilogramowy list do krewniaka od wielkiego dzwona niz zasypywac rodzine pocztowkami, ktorych i tak nikt nie sprzedaje. Kolko sie zamyka. Czemu tak jest? Bo wszystko idzie samolotami, a samolot kosztuje. Kolei tu od 50 lat nie ma, kiedys opowiem dlaczego.
Wspanialy tu maja system transportu. Metra brak, ale sa szybkie autobusy TransMilenium. Maja osobny 1 lub 2 pasy ruchu, specjalne przystanki i kilkanascie linii poruszajacych sie na roznych trasach. Na przystankach obrotowe bramki, rozsuwane drzwi na peronie przed wejsciem do autobusu, elegancja Francja. Na wydzielone pasy nikt inny sie nie pcha, bo oddziela je od normalnej szosy... 30 cm kraweznik. Nie mozna bylo tak w Warszawie, Kaczorku? Droga to inwestycja taki kraweznik? Wokolo korki, a TransMilenium pruja az milo. Czasem do 100-110 km/h az strach, a czasem nawet jeden drugiego wyprzedza jak sa dwa pasy. Lepsze niz metro. Jedzie szybko a widoki tez podziwiac mozna.
Inna sprawa, ze jest ich za malo i stad okropny tlok. I ten cholerny lokalny zwyczaj. Nikt nie wysiada, zeby ulatwic ci przepychanie sie do wyjscia, wiec lokcie ida w ruch (oni to rozumieja, sa fullkontaktowym narodem : ). Jakby tego bylo malo, wsiadajacy wcale nie czekaja az wysiadajacy wysiada. Procesu obustronnego przepychania sie w drzwiach i scierania sie ogromnych sil ludu kolumbijskiego nie mozna opisac. Fabryka Malp to malo : )
Porecze w autobusach idealne, nie za wysokie, wygodne. Ale nie dla nich tylko dla mnie! Przecietny Kolumbijczyk, mimo moich skromnych 1,81 siega mi do podbrodka. Chyba ktos te autobusy zamawial w Arabii Saudyjskiej u Ben Ladena. Przykro patrzec, jak zwisaja na tych poreczach : )
Bogota to miasto niezmiernie chaotyczne pod wzgledem architektury. Przypomina prowincjonalne amerykanskie molochy ze wschodniego wybrzeza. Dwa olbrzymie drapacze przedzielone rzedem jednopietrowych domkow nikogo nie dziwia. Kilka starych kolonialnych ulic (w dzielnicy nedzy, do ktorej strach chodzic bez kalacha) a reszta to same pudelka, najrozniejszej masci i wielkosci. Ulubiony budulec to czerwona cegla, u nich szczyt elegancji, u nas raczej obciach w wiekszosci przypadkow. Brzydko az strach, ale to miejsce ma fajna atmosfere i widac, ze zyje nonstop. Czego jak czego, ale energii Bogocie nie brakuje.
Plac Bolivara (“Wyzwoliciela”), we wszystkich miastach w krajach andyjskich oraz w Wenezueli jest zawsze plac Bolivara. Ten jest dosc imponujacy. Sa tu dwie katedry, budynki rzadowe i Palac Sprawiedliwosci, w ktorym w 1985 r zabarykadowali sie z zakladnikami bojowkarze z grupy M19. Wojsko postanowilo, ze nie popusci, okopalo sie na placu, w centrum miasta i postanowilo wyprobowac rakiety. Traf chcial, ze wyprobowali na skrzydle zachodnim, w ktorym siedzieli zakladnicy, ministrowie, poslowie i tym podobne plotki. Nie wiem, jak sie to skonczylo, ale bojowkarze podobno przeksztalcili sie w partie polityczna, a palac zbudowano od nowa. Ten kraj nie jest po prostu szalony. To Locombia.
Sprzedawcy falszywych szmaragdow, falszywej waluty, falszywi Indianie, prawdziwe owoce, kierowcy z piana na ustach, wszechogarniajacy pospiech, upal i przepychanie ogromnych tlumow. Pod bankami 200 osobowe kolejki do zaplacenia rachunku za telefon, bo internetowi nie ufaja. Wciaz bandyci, partyzanci, urzedy podatkowe czyha na ich pieniadze, wiec moze siec rowniez? Lepiej zaplacic osobiscie,...Spaliny widoczne na kazdym kroku. Nie mowie, ze wyczuwalne, bo to oczywiste. Nic innego w zasadzie sie nie wyczuwa. Autobusy maja rury podniesione na wysokosc tylnej szyby, nie bardzo wiem po co. Dla zwiekszenia efektu dramatycznego? Swiatla sa tu tylko dla samochodow, dla pieszych nie. Jak pieszy widzi, ze samochod stoi, to jest szansa, ze samochod ma czerwone i pieszy moze isc. Ale gwarancji nie ma. Zreszta pieszy nie ma tu zadnych gwarancji. Brrr... A oni tu mieszkaja i jeszcze to sobie chyba cenia.. Hmmm..
Ogromna jest skala handlu ulicznego. Tak duza, ze co pare ulic stoja sliczne dziewczyny z zoltymi tabliczkami “Kupuj w sklepie”. Panstwo traci niesamowite ilosci podatkow na takim nieformalnym handlu. A wiadomo, ze biedne panstwo to slabe panstwo. I slabe szanse na zmiany..
Na wyswietlaczach autobusow mkna napisy: rozpal zycie, zgas ognie sztuczne. Maja na tym punkcie niezla obsesje. W gazetach co dzien statystyki poparzonych. Sytuacje utrudnia fakt, ze tu strzela sie i na Sylwestra i na Wigilie o 24.00. Mimo przepisow zakazujacych fajerwerkow, strzelanina trwa w najlepsze. Prawo a rzeczywistosc to w tym rejonie swiata bardzo odlegli kuzyni. Skad my to znamy?
W Wigilie na mszy chor emerytek (w tym mama Luisa) przebranych w mikolajowe czapy (A co, Benek XVI moze to i my tez!) doprowadza wiernych do ekstazy i nie jest to ekstaza sw. Teresy. Po Mszy Luis prowadzi nas na tradycyjne spotkania u sasiadow. Wszyscy sie odwiedzaja, pelen luz. Zarcie kupione w sklepie, prezenty na ostatnia chwile. Nikt sie tak nie umecza wigilia na 2 tyg. przed jak u nas. Za to domy udekorowane jak na amerykanskich filmach. Wplywy USA sa tu ogromne, co drugi woz to Chevrolet (lacznie z autobusami i ciezarowkami).
Na spotkaniach u znajomych Luisa wszyscy pytaja jak jest w Polsce i jak nam sie podoba w Kolumbii a potem czestuja whisky (a jakze). Jeden wujek chwali polskie narzedzia. “Duzo lepsze niz chinskie!” Milo, ale nie wiem, co mam mu opowiedziec. Ze w Polsce lubimy Marqueza, Botero? Ze cenimy Kolumbijska koke? (80% swiatowej produkcji) “bo duzo lepsza niz z Afganistanu”. Rozmowa sie nie klei...Moglem powiedziec, ze maja tu ladne dziewczyny (zgodnie z prawda), ale jakos zapomnialem...
Wszyscy policjanci wygladaja tu jak chinska armia. Biedne, szarozielone, zwisajace mundury. I ogromne karabiny. Karabiny maja zreszta rowniez prywatni ochroniarze. To bron polautomatyczna, robi niesamowite wrazenie. Zwlaszcza jesli wymachuje nia gosc sprawdzajacy, czy nie wnosimy wlasnego jedzenia do kompleksu urocznych basenow termalnych...

English to come

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

veni, vidi & loved it

12/29/2005 7:11 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Hmmm, trochę się gorąco robi w tej misiów Bulumbie (mówię o newsach z okolicznych zadupi), może już czas na Cotopaxi czy inne Gran Chaco? W razie jakby co, FARCowcom powiedzcie, że nikt za was grosza okupu nie zapłaci, a panie z ZUSu to się nawet uradują :-]

12/29/2005 7:28 PM  
Anonymous Anonimowy said...

niezły klimat. ciekawe czy duzo gringosów się tam kręci? cotopaxi to kilka fotek u twardzieli można zobaczyć. póki co jadę na wesele do meksyku.

pozdrawiam

triopd kontrola dostępu

5/26/2006 5:21 AM  
Blogger Izabella Nowotka said...

Ciekawy artykuł. Pozdrawiam.

3/29/2020 2:35 PM  

Prześlij komentarz

<< Home